- Kim jest dla ciebie Aria?- spytał Bilbo zaraz po tym jak dziewczyna wraz z Kilim oddaliła się na zwiady.
- Aria?- powtórzył jak echo.- Aria. Jakieś dziesięć lat temu ponownie przyjechałem do jej kraju. Pamiętam jak rozmawiałem z jej matką i ojcem. W pewnym momencie do sali wpadła mała dziewczynka a za nią troszkę starszy chłopak. Kierowała się do taty, ale chłopiec był szybszy. Złapał ją i wywrócił na podłogę. A później... później ją gilgotał. To był pierwszy raz, gdy ją ujrzałem. Miałem dziwne przeczucie, że jest kimś ważnym. Wyjechałem, by powrócić po roku. I właśnie wtedy, przez ten jeden rok po raz pierwszy w życiu nie mogłem znaleźć żadnej informacji na upragniony temat. Postanowiłem, że jeżeli się zgodzą to z nimi zamieszkam.
- Zgodzili się?- spytał Oin.
- Tak. Mieszkałem tam cztery lata. Mimo to i tak mało się dowiedziałem. A w dodatku żeby wiedzieć więcej musiałem ją bliżej poznać. Przebywałem z nią bardzo dużo czasu, aż wreszcie stała się dla mnie jak córka.
- Czyli w skrócie jest dla ciebie jak rodzona córka?- spytał Gloin.
- Tak. Tak... Była pierwszą taką osobą.
- Jaką?- spytał Bilbo.
- Taką, którą mogłem pokochać jak rodzinę.
- Gdzie ona mieszka?
- Tego wam nie powiem. Jeżeli będzie chciała to sama wam powie.
I wtedy zza zakrętu wyszli Kili i Aria. Roześmiani pędzili do Thorina i reszty. Aria na swoim białym koniu, zaś Kili na brązowym kucyku. Aria podjechała do Gandalfa śledzona wzrokiem Thorina i reszty.
- Aria?- powtórzył jak echo.- Aria. Jakieś dziesięć lat temu ponownie przyjechałem do jej kraju. Pamiętam jak rozmawiałem z jej matką i ojcem. W pewnym momencie do sali wpadła mała dziewczynka a za nią troszkę starszy chłopak. Kierowała się do taty, ale chłopiec był szybszy. Złapał ją i wywrócił na podłogę. A później... później ją gilgotał. To był pierwszy raz, gdy ją ujrzałem. Miałem dziwne przeczucie, że jest kimś ważnym. Wyjechałem, by powrócić po roku. I właśnie wtedy, przez ten jeden rok po raz pierwszy w życiu nie mogłem znaleźć żadnej informacji na upragniony temat. Postanowiłem, że jeżeli się zgodzą to z nimi zamieszkam.
- Zgodzili się?- spytał Oin.
- Tak. Mieszkałem tam cztery lata. Mimo to i tak mało się dowiedziałem. A w dodatku żeby wiedzieć więcej musiałem ją bliżej poznać. Przebywałem z nią bardzo dużo czasu, aż wreszcie stała się dla mnie jak córka.
- Czyli w skrócie jest dla ciebie jak rodzona córka?- spytał Gloin.
- Tak. Tak... Była pierwszą taką osobą.
- Jaką?- spytał Bilbo.
- Taką, którą mogłem pokochać jak rodzinę.
- Gdzie ona mieszka?
- Tego wam nie powiem. Jeżeli będzie chciała to sama wam powie.
I wtedy zza zakrętu wyszli Kili i Aria. Roześmiani pędzili do Thorina i reszty. Aria na swoim białym koniu, zaś Kili na brązowym kucyku. Aria podjechała do Gandalfa śledzona wzrokiem Thorina i reszty.
- Uprzejmie melduję, że zbliżamy się do Gór Mgli-
- Czy ta góra przed nami to nasza Góra?-przerwał jej Bilbo.
- Trzeba było słuchać jak mówiłam- odparła kąśliwie elfica.- Zbliżamy się do Gór Mglistych, zaś góra, którą tu widzisz to początek tego pasma. Poza tym myślałeś, że tak szybko dojdziemy do celu?
Odpowiedzią hobbita było mruknięcie czegoś pod nosem. Ponieważ pochodem kierował Gandalf, Aria kazała wszelkie pytania jemu zadawać. Najczęstsze pytanie brzmiało: dokąd nas prowadzisz? Gandalf więc po krótkim czasie odpowiedział:
- Dotarliśmy na skraj Dzikich Krajów. Gdzieś tam za górami jest miejsce zwane Rivendell. W ostatnim domu mieszka Erlond. Posłałem mu wiadomość przez przyjaciół. Będzie nas oczekiwał.
- Czyli, że prowadzisz nas do domu elfów?- spytał hobbit.
- A mogłabym ją obejść na około?- spytała Aria.
- A co? Boisz się, że Elrond każe ci założyć sukienkę?- spytał czarodziej.
Aria nic nie odpowiedziała, ale zacisnęła usta. Ponieważ zapowiedź domu elfów brzmiała mile i obiecująco, więc zapewne wszyscy sobie wyobrażacie, że to nic prostszego, niż trafienie prostą drogą do do ostatniego przyjaznego domu po zachodniej stronie Gór Mglistych. Jeżeli ktokolwiek z Was tak pomyślał to chyba powinnam go wyprowadzić z błędu.
Popołudniowe słońce świeciło jasno, ale nigdzie w tej pustce nie dostrzegali znaku życia, czy jakichś osiedli. Jadąc naprzód krasnoludy i hobbit wkrótce zrozumieli, że dom Elronda może kryć się wszędzie. Powiem Wam w tajemnice, że ta świadomość wcale nie poprawiła im humoru. Trafiali na doliny ciasne, zamknięte stromymi ścianami, otwierające się znienacka u ich stóp, i patrząc w głąb jaró, ze zdumieniem spostrzegali na ich dnie drzewa i strumienie. Napotykali szczeliny wąskie, że krokiem można było nad nimi przejść, ale aż huczały od wodospadów. Napotykali ciemne wąwozy, których nie dało się przeskoczyć, i tak urwiste, że nie dałoby się przez nie przejść na drugi brzeg.
Nikt z Was nie zgadłby, że tak straszny dziki kraj dzieli bród na rzece od gór. Bilbo nie mógł się temu dość nadziwić. Jedyną ścieżkę stanowiły małe kamienie, ale niektóre albo nie widoczne, ponieważ skruszone do wielkości ziaren piasku, albo zarośnięte całkiem, więc gdyby nie elfia "nawigacja" i znanie terenu przez czarodzieja- nigdy by nie dotarli.
Wracając do czarodzieja to ten kręcił głową, wystawiał brodę to w prawo, to w lewo wypatrując ścieżki, wszyscy zaś sunęli za nim krok w krok bardzo ostrożnie; nie ujechali daleko, gdy już zaczęło zmierzchać. Ponieważ Gandalf(jakim cudem?!) już nie był najmłodszy, widział coraz gorzej w narastającej ciemności, zatrzymali się na noc.
Wróćmy do elfiej "nawigacji". Konkretniej tego nie muszę tłumaczyć, ale wypada wspomnieć co nieco o jej zachowaniu i sukienkach. Chociaż... O sukience dowiecie się później. Elfica była nad wyraz podekscytowana tym, że spotka Elronda. Dlaczego? Nie wiem. Była bardzo zadowolona, że znajdzie się wreszcie wśród elfów- tak bynajmniej sądzę. Gdyby mogła to by skakała z radości.
Teraz gdy wreszcie wszyscy usiedli i Oin zaczął rozpalać ognisko, dziewczyna nagle zerwała się i pobiega przez góry. Czuła wiatr uderzający w jej poliki i szarpiący za włosy. Słyszała tupot gołych stóp, którego ty byś nigdy nie usłyszał. Czuła jak płaszcz odbijał się od jej pleców jak gdyby była smagana biczem. Rozpięła złoty liść trzymający poły płaszcza, jednocześnie odrzucając go do tyłu. Odwracając głowę zauważyła jak leci w powietrzu by zatrzymać się na jakiejś gałęzi.Biegła szybko- jak gepard. Żaden koń nie byłby w stanie jej dogonić. Teraz czas rozpiąć koszulę. Zaczynając od górnego guzika rozpięła wszystkie po kolei i zdjęła ubiór, pozostawiając go na skale. Żeby nie było- nie biegła w staniku. Ze skały, na której odłożyła przy długą męską koszulę zeskoczyła- jakieś piętnaście metrów w dół. Nim dotknęła ziemi, niewidocznym dla ludzkiego oka, szybkim ruchem zmieniła się, jednocześnie robiąc śrubę w powietrzu. Na jej ciele poczynając od nagich miejsc zaczęło wyrastać futro- żółto - czarne. Kształt głowy, rąk i nóg zmienił się. W mniej niż w ułamku sekundy na ziemi wylądował gepard nie zwalniając swojego biegu. Zaczął padać deszcz. Biegła prosto, aż w końcu zatrzymała się cała zmoknięta nad krawędzią urwiska. Spojrzała w dół. "Jest"- rzekła w myślach. Odwróciła się i pobiegła z powrotem do skały. Ponieważ przyśpieszyła biegu dotarła tam w dwie minuty. Ukucnęła jednocześnie zmieniając się z powrotem w człowieka.
- To jest minus bycia niepełnoletnim elfem- powiedziała sama do siebie.- Po przemianie lądujesz nago.
Dodała po czym złapała koszulę.
- Słowo daję, że jeżeli ktoś mnie kiedyś zobaczy...
Rozłożyła ją i włożyła ręce do rękawów. Złapała obie połówki koszuli i zaczęła je zapinać od góry otulając swoje piersi i kończąc zapinanie na guziku znajdującym się w połowie jej ud. Wstała i jęknęła:
- Że też akurat teraz pada deszcz.
Szła powoli, ponieważ wcale jej się nie spieszyło dołączyć z powrotem do ogniska. Dziewczyna nie miała na sobie nic- ni bielizny, ni spodni. Jedyna rzecz, którą miała na sobie to przemoknięta koszula, która ukazywała jej piersi. Może nie chcecie znać tego szczegółu, ale nie były małe- oczywiście nie były też gigantyczne. Ale na pewno nie jedna kobieta jej ich zazdrościła. Więc szła dziewczyna w białej, przemokniętej koszuli i z mokrymi włosami sięgającymi do kolan. Opłacałoby się dodać, że koszula mimo iż po mężczyźnie doskonale ukazywała jej sylwetkę- klepsydrę. Dotarła do drzewa, na którym zaczepił się jej płaszcz.
- Dlaczego teraz ten durny płaszcz przeszedł przemianę?- jęknęła.
Nie dało się zaprzeczyć faktowi, że to niegdyś długie, czarne okrycie ze złotymi wzorami na kapturze teraz wygląda inaczej. Krystalicznie czysta biel, wąski podkreślający figurę płaszcz z krwistymi wzorcami na kapturze wisiał na gałęzi. Podskoczyła (ówcześnie sprawdziła czy nikogo nie ma) i sięgnęła płaszcz. Założyła go i jedyny plus jaki znalazła, to że mogła zasłonić piersi, które były wcześniej dość widoczne. Zapięła dwa czerwone liście, które w ten sposób zasłoniły górę jej ciała. Skierowała się do obozu. I nim ją zobaczyli zagwizdała trzy razy. Złota podbiegła do niej zasłaniając ją. Poszły razem i usiadły niedaleko ogniska. Wszystkie oczy skierowały się na klacz i kobietę- bo teraz nikt nie mógł temu zaprzeczyć, że Aria, gdy nie jest w luźnych ubraniach staje się kobieca- która była zasłonięta przez klacz tak, że widoczna pozostała tylko jej twarz.
- Wyglądasz jak zmokła kura- powiedział Thorin.
- A jak mam wyglądać?- rzuciła wściekle.
- Aria chyba straciła swój dobry humor- powiedział Gandalf poczynając się domyślać czemu. "No tak. Może i jest jaka jest, ale nie zachowuje się jak striptizerka. Zdecydowanie teraz jest zła, ale jeżeli ktoś jej zabierze ten płaszcz... " pomyślał czarodziej.
Popołudniowe słońce świeciło jasno, ale nigdzie w tej pustce nie dostrzegali znaku życia, czy jakichś osiedli. Jadąc naprzód krasnoludy i hobbit wkrótce zrozumieli, że dom Elronda może kryć się wszędzie. Powiem Wam w tajemnice, że ta świadomość wcale nie poprawiła im humoru. Trafiali na doliny ciasne, zamknięte stromymi ścianami, otwierające się znienacka u ich stóp, i patrząc w głąb jaró, ze zdumieniem spostrzegali na ich dnie drzewa i strumienie. Napotykali szczeliny wąskie, że krokiem można było nad nimi przejść, ale aż huczały od wodospadów. Napotykali ciemne wąwozy, których nie dało się przeskoczyć, i tak urwiste, że nie dałoby się przez nie przejść na drugi brzeg.
Nikt z Was nie zgadłby, że tak straszny dziki kraj dzieli bród na rzece od gór. Bilbo nie mógł się temu dość nadziwić. Jedyną ścieżkę stanowiły małe kamienie, ale niektóre albo nie widoczne, ponieważ skruszone do wielkości ziaren piasku, albo zarośnięte całkiem, więc gdyby nie elfia "nawigacja" i znanie terenu przez czarodzieja- nigdy by nie dotarli.
Wracając do czarodzieja to ten kręcił głową, wystawiał brodę to w prawo, to w lewo wypatrując ścieżki, wszyscy zaś sunęli za nim krok w krok bardzo ostrożnie; nie ujechali daleko, gdy już zaczęło zmierzchać. Ponieważ Gandalf(jakim cudem?!) już nie był najmłodszy, widział coraz gorzej w narastającej ciemności, zatrzymali się na noc.
Wróćmy do elfiej "nawigacji". Konkretniej tego nie muszę tłumaczyć, ale wypada wspomnieć co nieco o jej zachowaniu i sukienkach. Chociaż... O sukience dowiecie się później. Elfica była nad wyraz podekscytowana tym, że spotka Elronda. Dlaczego? Nie wiem. Była bardzo zadowolona, że znajdzie się wreszcie wśród elfów- tak bynajmniej sądzę. Gdyby mogła to by skakała z radości.
Teraz gdy wreszcie wszyscy usiedli i Oin zaczął rozpalać ognisko, dziewczyna nagle zerwała się i pobiega przez góry. Czuła wiatr uderzający w jej poliki i szarpiący za włosy. Słyszała tupot gołych stóp, którego ty byś nigdy nie usłyszał. Czuła jak płaszcz odbijał się od jej pleców jak gdyby była smagana biczem. Rozpięła złoty liść trzymający poły płaszcza, jednocześnie odrzucając go do tyłu. Odwracając głowę zauważyła jak leci w powietrzu by zatrzymać się na jakiejś gałęzi.Biegła szybko- jak gepard. Żaden koń nie byłby w stanie jej dogonić. Teraz czas rozpiąć koszulę. Zaczynając od górnego guzika rozpięła wszystkie po kolei i zdjęła ubiór, pozostawiając go na skale. Żeby nie było- nie biegła w staniku. Ze skały, na której odłożyła przy długą męską koszulę zeskoczyła- jakieś piętnaście metrów w dół. Nim dotknęła ziemi, niewidocznym dla ludzkiego oka, szybkim ruchem zmieniła się, jednocześnie robiąc śrubę w powietrzu. Na jej ciele poczynając od nagich miejsc zaczęło wyrastać futro- żółto - czarne. Kształt głowy, rąk i nóg zmienił się. W mniej niż w ułamku sekundy na ziemi wylądował gepard nie zwalniając swojego biegu. Zaczął padać deszcz. Biegła prosto, aż w końcu zatrzymała się cała zmoknięta nad krawędzią urwiska. Spojrzała w dół. "Jest"- rzekła w myślach. Odwróciła się i pobiegła z powrotem do skały. Ponieważ przyśpieszyła biegu dotarła tam w dwie minuty. Ukucnęła jednocześnie zmieniając się z powrotem w człowieka.
- To jest minus bycia niepełnoletnim elfem- powiedziała sama do siebie.- Po przemianie lądujesz nago.
Dodała po czym złapała koszulę.
- Słowo daję, że jeżeli ktoś mnie kiedyś zobaczy...
Rozłożyła ją i włożyła ręce do rękawów. Złapała obie połówki koszuli i zaczęła je zapinać od góry otulając swoje piersi i kończąc zapinanie na guziku znajdującym się w połowie jej ud. Wstała i jęknęła:
- Że też akurat teraz pada deszcz.
Szła powoli, ponieważ wcale jej się nie spieszyło dołączyć z powrotem do ogniska. Dziewczyna nie miała na sobie nic- ni bielizny, ni spodni. Jedyna rzecz, którą miała na sobie to przemoknięta koszula, która ukazywała jej piersi. Może nie chcecie znać tego szczegółu, ale nie były małe- oczywiście nie były też gigantyczne. Ale na pewno nie jedna kobieta jej ich zazdrościła. Więc szła dziewczyna w białej, przemokniętej koszuli i z mokrymi włosami sięgającymi do kolan. Opłacałoby się dodać, że koszula mimo iż po mężczyźnie doskonale ukazywała jej sylwetkę- klepsydrę. Dotarła do drzewa, na którym zaczepił się jej płaszcz.
- Dlaczego teraz ten durny płaszcz przeszedł przemianę?- jęknęła.
Nie dało się zaprzeczyć faktowi, że to niegdyś długie, czarne okrycie ze złotymi wzorami na kapturze teraz wygląda inaczej. Krystalicznie czysta biel, wąski podkreślający figurę płaszcz z krwistymi wzorcami na kapturze wisiał na gałęzi. Podskoczyła (ówcześnie sprawdziła czy nikogo nie ma) i sięgnęła płaszcz. Założyła go i jedyny plus jaki znalazła, to że mogła zasłonić piersi, które były wcześniej dość widoczne. Zapięła dwa czerwone liście, które w ten sposób zasłoniły górę jej ciała. Skierowała się do obozu. I nim ją zobaczyli zagwizdała trzy razy. Złota podbiegła do niej zasłaniając ją. Poszły razem i usiadły niedaleko ogniska. Wszystkie oczy skierowały się na klacz i kobietę- bo teraz nikt nie mógł temu zaprzeczyć, że Aria, gdy nie jest w luźnych ubraniach staje się kobieca- która była zasłonięta przez klacz tak, że widoczna pozostała tylko jej twarz.
- Wyglądasz jak zmokła kura- powiedział Thorin.
- A jak mam wyglądać?- rzuciła wściekle.
- Aria chyba straciła swój dobry humor- powiedział Gandalf poczynając się domyślać czemu. "No tak. Może i jest jaka jest, ale nie zachowuje się jak striptizerka. Zdecydowanie teraz jest zła, ale jeżeli ktoś jej zabierze ten płaszcz... " pomyślał czarodziej.
Aria siedziała tak by nie było jej widać. Chodzi o to, że mimo iż jak wyżej wspomniałam zasłaniała ją klacz to jeszcze usadowiły się w miejscu, do którego nie sięga światło ognia.
- Może zdejmiesz płaszcz by szybciej wysechł- zaproponował Kili.
- Nie- odparła, po czym usiadła z wyprostowanymi plecami i złapała za poły płaszcza tak by móc je ze sobą jeszcze bardziej złączyć.
- Coś nie tak?- spytał Bilbo.
- Nie. Jasne, że nie- odpowiedziała szybko. Zbyt szybko.
- Czemu nie chcesz zdjąć płaszcza?- spytał Fili jednocześnie zrywając z niej płaszcz.
Pierwsza rzecz, którą dało się zaobserwować - albo usłyszeć- to wysoki pisk Arii.
- Oddaj- powiedziała ze skruchą w głosie i złapała końcówkę koszuli by rozciągnąć ją jak najbardziej do dołu.
Spójrzmy jeszcze raz na całą tą sytuację oczami hobbita.
Po piętnastu minutach nie obecności Bilbo wraz z krasnoludami oraz czarodziejem usłyszeli trzy krótkie i melodyjne gwizdy. Wtedy Złota, klacz Arii zerwała się jak oparzona. Po dwóch minutach wróciła zasłaniając dziewczynę. Aria oparła się całym ciałem na koniu, więc jedyne miejsce, na które można było patrzeć to jej oczy. Światło ogniska ledwo co docierało do niej, więc na wszelki wypadek hobbit powoli i cichutko posunął się do przodu.
- Wyglądasz jak zmokła kura- powiedział Thorin.
- A jak mam wyglądać?- rzuciła wściekle.
- Aria chyba straciła swój dobry humor- powiedział Gandalf
- Może zdejmiesz płaszcz by szybciej wysechł- zaproponował Kili.
- Wyglądasz jak zmokła kura- powiedział Thorin.
- A jak mam wyglądać?- rzuciła wściekle.
- Aria chyba straciła swój dobry humor- powiedział Gandalf
- Może zdejmiesz płaszcz by szybciej wysechł- zaproponował Kili.
- Nie- odparła, po czym usiadła z wyprostowanymi plecami i złapała za poły płaszcza tak by móc je ze sobą jeszcze bardziej złączyć. Teraz klacz jej nie zasłaniała.
- Coś nie tak?- spytał Bilbo.
- Nie. Jasne, że nie- odpowiedziała szybko. "Jednak coś nie tak" pomyślał hobbit.
- Czemu nie chcesz zdjąć płaszcza?- spytał Fili jednocześnie zrywając z niej płaszcz.
Uszu Bilba doszedł wysoki krzyk, który później porównywał do krzyku bezbronnego zwierzęcia. Skierował swój wzrok na Arię, która cicho ze skruchą w głosie powiedziała "oddaj". Chciałabym byście wiedzieli, że hobbici nigdy nie jarali się zboczonymi widokami, ale tym razem nawet Bilbo nie mógł się oprzeć...
Przed nim na kolanach siedziała dziewczyna. Miała zarumienione poliki. Nie dało się przegapić tego, że była boso. Miała na sobie białą ciasno przylegającą do ciała koszulę, którą za wszelką cenę rozciągała w dół zasłaniając jedną czwartą ud. Z idealnie wyrzeźbionych ud powędrował wyżej, zauważając płaski, biały brzuch prześwitujący przez koszulę, więc nie mogąc się powstrzymać powędrował jeszcze wyżej, by napotkać czerwone włosy przecinające koszulę w miejscu, w którym powinny być piersi. "Nici z marzenia... Zaraz! O czym ja myślę?!" pomyślał Bibo.
Thorin wstał i wyrwał płaszcz z dłoni zaczarowanego Filiego, który siedział jak urzeczony wpatrując się w młodą kobietę. Dębowa Tarcza podszedł i nałożył elficy jej płaszcz, przy okazji kucając by go zapiąć.
- Nie przejmuj się tym, dobrze? Później poproszę Gandalfa by nam to wytłumaczył, nie trudź się- szepnął jej na pocieszenie, po czym dodał głośniej- gdzie byłaś?
- Pobiegłam sprawdzić jak daleko do Rivendell- odparła z bardziej pewnym siebie głosem.
- I?
- I jeżeli byśmy teraz się zwinęli udałoby się nam dojść tam w godzinę, ponieważ pozostały nam jakieś dwa kilometry do przejścia.
- I ty w piętnaście minut w tę i z powrotem?- zdziwił się Thorin.
- Gepardzi bieg, ale i bez tego zwykły elf przebyłby tę trasę w pół godziny. Wracając do tematu to zbieracie się i męczycie godzinę by móc położyć się w miękkim łóżku i zjeść coś dobrego, czy nie?
Odpowiedź była jedna, mianowicie; tak.
Gdy wreszcie doszli dało się usłyszeć krzyk czarodzieja:
-Nareszcie!
Cała kompania przecisnęła się jak najbliżej parowu by móc tam zajrzeć. Myślę, że każdy zachwycił się widokiem pięknej doliny, z rzeką w łożysku z kamieni i błyskami świateł na jednym z jej brzegów.
Na pewno też Bilbo nigdy nie zapomni tej "przechadzki" w dół. Było ciemno, gdy osuwali się w dół i ześlizgiwali krętą, spadzistą dróżką w tajemniczą dolinę Rviendell. W miarę jak schodzili niżej, ogarniało ich ciepło, a zapach sosen tak upajał, że Bilbo był w stanie wybaczyć warunki, które go tu dobijały w siodle ( a trzeba wiedzieć, że prawie nos sobie rozbił). Zjeżdżali w głąb doliny i serca im rosły. Zamiast sosen otoczyły ich teraz brzozy i dęby, więc ciemność wydawała się być bezpieczna. Zieleń trawy zszarzała, gdy wychynęli w końcu na otwartą przestrzeń tuż nad brzegiem strumienia.
"Tu są elfy" pomyślał Bilbo i mogę Wam powiedzieć, że w życiu nie słyszałam durniejszej myśli. Zacznijmy od tego, że cały czas podróżujesz z pewnym pięknym elfem drogi hobbicie. Kolejna sprawa, to że chyba muszą tu być elfy skoro to wioska elfów. W tej samej chwili, w której to pomyślał wybuchnął śpiew podobny do kaskady śmiechu, zaś Aria pośpiesznie założyła kaptur, po czym wycofała się w tył pochodu.
Uszu Bilba doszedł wysoki krzyk, który później porównywał do krzyku bezbronnego zwierzęcia. Skierował swój wzrok na Arię, która cicho ze skruchą w głosie powiedziała "oddaj". Chciałabym byście wiedzieli, że hobbici nigdy nie jarali się zboczonymi widokami, ale tym razem nawet Bilbo nie mógł się oprzeć...
Przed nim na kolanach siedziała dziewczyna. Miała zarumienione poliki. Nie dało się przegapić tego, że była boso. Miała na sobie białą ciasno przylegającą do ciała koszulę, którą za wszelką cenę rozciągała w dół zasłaniając jedną czwartą ud. Z idealnie wyrzeźbionych ud powędrował wyżej, zauważając płaski, biały brzuch prześwitujący przez koszulę, więc nie mogąc się powstrzymać powędrował jeszcze wyżej, by napotkać czerwone włosy przecinające koszulę w miejscu, w którym powinny być piersi. "Nici z marzenia... Zaraz! O czym ja myślę?!" pomyślał Bibo.
Thorin wstał i wyrwał płaszcz z dłoni zaczarowanego Filiego, który siedział jak urzeczony wpatrując się w młodą kobietę. Dębowa Tarcza podszedł i nałożył elficy jej płaszcz, przy okazji kucając by go zapiąć.
- Nie przejmuj się tym, dobrze? Później poproszę Gandalfa by nam to wytłumaczył, nie trudź się- szepnął jej na pocieszenie, po czym dodał głośniej- gdzie byłaś?
- Pobiegłam sprawdzić jak daleko do Rivendell- odparła z bardziej pewnym siebie głosem.
- I?
- I jeżeli byśmy teraz się zwinęli udałoby się nam dojść tam w godzinę, ponieważ pozostały nam jakieś dwa kilometry do przejścia.
- I ty w piętnaście minut w tę i z powrotem?- zdziwił się Thorin.
- Gepardzi bieg, ale i bez tego zwykły elf przebyłby tę trasę w pół godziny. Wracając do tematu to zbieracie się i męczycie godzinę by móc położyć się w miękkim łóżku i zjeść coś dobrego, czy nie?
Odpowiedź była jedna, mianowicie; tak.
Gdy wreszcie doszli dało się usłyszeć krzyk czarodzieja:
-Nareszcie!
Cała kompania przecisnęła się jak najbliżej parowu by móc tam zajrzeć. Myślę, że każdy zachwycił się widokiem pięknej doliny, z rzeką w łożysku z kamieni i błyskami świateł na jednym z jej brzegów.
Na pewno też Bilbo nigdy nie zapomni tej "przechadzki" w dół. Było ciemno, gdy osuwali się w dół i ześlizgiwali krętą, spadzistą dróżką w tajemniczą dolinę Rviendell. W miarę jak schodzili niżej, ogarniało ich ciepło, a zapach sosen tak upajał, że Bilbo był w stanie wybaczyć warunki, które go tu dobijały w siodle ( a trzeba wiedzieć, że prawie nos sobie rozbił). Zjeżdżali w głąb doliny i serca im rosły. Zamiast sosen otoczyły ich teraz brzozy i dęby, więc ciemność wydawała się być bezpieczna. Zieleń trawy zszarzała, gdy wychynęli w końcu na otwartą przestrzeń tuż nad brzegiem strumienia.
"Tu są elfy" pomyślał Bilbo i mogę Wam powiedzieć, że w życiu nie słyszałam durniejszej myśli. Zacznijmy od tego, że cały czas podróżujesz z pewnym pięknym elfem drogi hobbicie. Kolejna sprawa, to że chyba muszą tu być elfy skoro to wioska elfów. W tej samej chwili, w której to pomyślał wybuchnął śpiew podobny do kaskady śmiechu, zaś Aria pośpiesznie założyła kaptur, po czym wycofała się w tył pochodu.
O! co tu robicie
I dokąd śpieszycie?
Koń zgubił podkowę,
Rzeka rwie parowem!
Tra-la-li tra-lo-le
Doliną w dole.
O! czego szukacie
I dokąd zdążacie?
W piecu niedaleko
Już się placki pieką!
Tra-la-la tra-le-le
W dolinie wesele
ha, ha!
O! czemu milczycie
I brody stroszycie?
Dlaczego pan Baggins,
Tak słynny z powagi,
Z Balinem, Dwalinem
Kłusuje w dolinę
W tę noc
hoc, hoc!
O! czy zostaniecie,
Czy też uciekniecie?
Już światło dnia gaśnie,
Jeździec w siodle zaśnie,
Konik się potyka
A u nas muzyka
ha, ha!
I w tej chwili nagle śpiew się urwał. Dlaczego? Może wyjaśnię całą sytuację od początku. Z każdą chwilą, gdy elfy śpiewały coś się działo. Albo szczypały jeźdźców w kostki, albo szarpały za płaszcze. Ponieważ przy ostatnich taktach melodii Aria dojechała do całej gromady elfów, jeden z nich uznał, że zdejmie jej kaptur. No i można z tego wywnioskować, że rozpoznano dziewczynę, ponieważ nieraz widywano ją na obrazach. W tedy rozbrzmiała dalsza część melodii tym razem cichsza i spokojniejsza:
Czemu taka postać?
Czemu się tu stawia?
Czemu wyszła z domu swego,
Czemu się postawia?
Dlaczego ucieka,
Od ciepłego mleka?
Czemu znów z tajemniczych lasów,
Dzisiaj ucieka?
Czemu nie jest w puszczy?
Zamiast tam być,
ta pani świata
stawia się tu naga?
Jak mamy to rozumieć?
Że wielmożna Aimera,
Penetruje kraje,
Nawet co niedziela?
Dlaczego uciekła,
Od matki swojej?
Czemu wszyscy mają,
Martwić się o jej zdrowie?
- Do jasnej anielki! Nie jestem nago, a poza tym to jakim cudem mnie rozpoznaliście?!- krzyknęła.
- Otóż wszystko wyjaśnimy- powiedział bystrooki, żółto-włosy elf- zacznijmy od tego, że w zeszłym roku dla wszystkich państw została zrobiona kopia portretu rodziny królewskiej i nie ma kobiety na świecie ładniejszej od pani. Kolejnym czynnikiem jest zapewne to, że na świecie nie istnieje inna dwunożna osoba z czerwonymi włosami.
- A czemu jestem naga?- spytała zrezygnowana.
- Bo Elrond kazał mówić, że jesteś naga, jeżeli nie będziesz w sukience.
To chyba okazało się być dla Arii zbyt wielkim przeżyciem, bo zeszła z konia, wstała i ruszyła biegiem do domu Elronda, trzęsąc się ze złości.
Za to stara piosenka o Bilbie i krasnoludach rozpoczęła się na nowo. Pewnie sami już wywnioskowaliście, ze to nic mądrego.
Na szczęście chwilę później wyłonił się smukły, młody elf i ukłonił się Gandalfowi i Thorinowi.
- Witajcie w dolinie!- rzekł.
- Dziękujemy za miły przyjęcie- powiedział Thorin trochę kwaśno, ale Gandalf już zeskoczył z konia i zaczął gawędzić wesoło z elfami.
- Zboczyliście trochę ze ścieżki- powiedział elf - jeśli chcecie trafić na jedyną ścieżkę, która wiedzie za rzekę do tamtego domu. Chętnie was poprowadzimy, ale zejdźcie lepiej z koni, póki nie przejdziecie przez most. Czy zostaniecie chwilę z nami, żeby razem pośpiewać, czy też wolicie zaraz śpieszyć dalej? Kolacja już się tam przygotowuje- dodał.- I kłótnia też.
- Kłótnia?- spytał Balin.
- Mhm. Między księżniczką, a Elrondem.
- A o co się kłócą?
- Nie chcesz wiedzieć- powiedział poważnie elf.
Bilbo mimo ogromnego zmęczenia chciał zostać. Śpiew elfów, i to w gwiaździstą czerwcową noc, wart był trochę dłuższego siedzenia przed snem. Chciał też porozmawiać z elfami, które jak się wydawało znały jego imię, nazwisko i co nieco o nim.
Niestety, krasnoludom się to nie uśmiechało, gdyż były głodne jak wilki. Za to Gandalf chciał jak najszybciej pogadać z Elrondem i znaleźć wściekła towarzyszkę. Ruszyli naprzód prowadząc kuce, póki nie znaleźli się na wygodnej ścieżce i nie doszli nad sam brzeg rzeki. Płynęła żywo i hałaśliwie, jak zwykle górskie potoki w leśne wieczory, po słonecznym dniu, kiedy topi się śnieg na szczytach. Kamienny most, nie opatrzony poręczą, był tak wąski, że ledwie jeden kucyk naraz mógł się na nim zmieścić. Szli więc powoli, ostrożnie, gęsiego i trzymali kuce za uzdy. Przy okazji byli wściekli za komentarze rzucane przez elfy.
- Nie zamocz brody w potoku, ojczulku!- krzyczały do Thorina, który zgarbił się i sunął już prawie na czworakach.- Już dość urosła bez podlewania!
- Pilnujcie Bilba, żeby nie zjadł wszystkich ciastek!- sypały się komentarze.- I tak grubas nie przelezie przez dziurkę od klucza!
- Cicho, sza, przyjaciele!- rzekł Gandalf idący na końcu- doliny mają uszy, a niektóre elfy za długie języki! Dobranoc!
I tak oto trafili do ostatniego przyjaznego domu, zastając drzwi otwarte na oścież.
- Gdzie Aria, Elrondzie?- spytał czarodziej.
- Aria?- elf wydął usta.- Ona... Nie będzie uczestniczyła w dzisiejszej kolacji.
- Dlaczego?- spytał Kili.
- No cóż... Troszkę się pokłóciliśmy... Ona ostatkiem sił powstrzymywała się przed rzuceniem na mnie... Mnie trochę poniosło... Ona wyszła... Trzasnęła drzwiami od swojej komnaty...
- Czyli zrobiła ci wykład o sukienki, zaś ty uparcie się broniłeś, tak?- spytał Gandalf.
- Można tak powiedzieć- Elrond po raz drugi wydął usta.
- Jeżeli mogę wtrącić- powiedział jeden elf.- Kłótnia była tak głośna, że wszystkie elfy zatkały uszy, zaś paru strażników na siłę odciągali pana tego domu od księż... Arii, gdyż ta dość skutecznie zaczęła go prowokować, gdy przegrywała kłótnię. W ten oto sposób żadne nie otrzymało tego co chciało. Więc zaprowadzono księ... Arię do jednej z najpiękniejszych komnat. W szafie są same suknie, więc nie będzie mogła wyjść w niczym innym.
- Dziękuję za objaśnienie, Conradzie- rzekł Elrond kwaśno.
- Zawsze do usług, panie- powiedział udając, że nie usłyszał sarkazmu w głosie szlachetnie urodzonego elfa.
Kolacja minęła im świetnie. Każdy krasnolud dostał swoją komnatę, zaś później zaprowadzono ich do strumyka, wykopanego jako wanna (elfy nie cierpię kąpać się w dusznych pomieszczeniach). Bilbo pogawędził trochę z elfami, zaś Gandalf od razu poszedł do biblioteki. Thorin i reszta jego niskich towarzyszy położyli się tak koło godziny osiemnastej, zaś Bilbo posiedział do dwudziestej pierwszej. Mogę też wspomnieć o czarodzieju, który usnął nad lekturą o godzinie dwudziestej trzeciej.
Teraz chyba powinnam wspomnieć co u Arii. Jeżeli o to się pytacie to wszystko dobrze. Jest w stanie bardzo dobrym, o ile stanem bardzo dobrym można nazwać chęć rozszarpania wszystkiego wokół na strzępy. A teraz powiem wam historię, po tym co się wydarzyło między nią a Elrondem. Jeden z elfów zaprowadził ja do jej komnaty. Jej własna osobista komnata znajdowała się w każdej rezydencji na świecie. To był taki mały plus bycia księżniczką, gdyż w całym tym gwarze zawsze ma najlepsze miejsce pobytu. Toteż wpuścili ją do środka otwierając przed nią drzwi. Z przejęcia aż gwizdnęła.
- To się nazywają górskie luksusy- powiedziała sama do siebie czując jak fala złości odpływa.
Klucz został jej wręczony po drodze do komnaty, toteż nie ociągając się zamknęła za sobą drzwi. Ten mały przedmiot rzuciła na małą szafeczkę stojącą obok łóżka, po czym rzuciła się na miękki materac. Odbiła się kilka razy i wsunęła głowę głębiej w poduszkę. Pachniała wanilią i różami. Cała pościel była w kolorze krwistoczerwonym, zaś łóżko miało baldachim wielki i czerwony. Sama jego długość była niewiarygodna, gdyż były to trzy metry, zaś szeroki był na dwa metry. "Posłanie dla księżniczki... Przecież ja jestem księżniczką" pomyślała. Westchnęła i zasnęła.
Zasnęła na krótko, gdyż po pół godziny obudziła się. Mimo iż wcześniej zmoczył ją deszcz zapragnęła kąpieli, do której tak tęskniła. Wstała i rozejrzała się po pokoju. Każdy kamień w ścianie był widoczny, nie zostały zrobione jako idealne kwadraty, bądź prostokąty, lecz każdy z nich był idealnie dopasowany. Z drugiej strony pokoju znajdowały się dwie szafy. Obie wykonane z drewna dębu, jedne wielka, gdyż miała trzy metry szerokości, druga mniejsza, zapewne na akcesoria do kąpieli. Dziewczyna trzepnęła buty pod łóżko i ładnie podbiegła do mniejszej garderoby. W środku znalazła ręcznik i szlafrok (oczywiście czerwone) i znalazła również mydło pachnące wanilią i różą. "Nie dość, że znają moje ulubione zapachy, ulubiony kolor to nawet ulubiony gatunek drewna" westchnęła.
"No w sumie to co się dziwić? Jestem księżniczką, a księżniczkę trzeba ugościć tak by miała wokół siebie to co kocha najbardziej." Wyjęła ręcznik i zwróciła się w stronę okna zasłoniętego zasłonami z aksamitu (tak, krwistoczerwonego materiału).
- Ślicznie- powiedziała.
Faktycznie. Na jej potrzeby znajdował się tam duży staw. Zapełniany ciągle świeżą wodą, gdyż dalej widać było wodospad. Droga była wysadzana białymi kamieniami, na idealnie krystaliczną i czystą wodę spadały różowe kwiaty wiśni. Wokoło rosły drzewa wiśniowe, te które wiecznie kwitną. Wokół całego terenu zostało ułożone ogrodzenie z drewna dębu, dzisiaj zazwyczaj kojarzące się z Japonią. Zza ogrodzenia były widoczne góry.
- Krajobraz z bajki- powiedziała, uśmiechnęła się i otworzyła okno.
Wyszła i zaczęła rozpinać guziki koszuli. Spojrzała w górę, w niebo, by zauważyć miliony mrugających do niej gwiazd. Było ciemno, lecz jej dobry wzrok, księżyc i gwiazdy czyniły cuda. Położyła koszulę na trawie rosnącej wokół wejścia do pokoju i wbiegła do wody. Usiadła przy brzegu i zaczęła rozkoszować się ciszą i spokojem. Jej długie włosy unosiły się na powierzchni. Zamknęła oczy i zaczęła prowadzić swój rutynowy monolog, który rzadko kiedy poruszała ze swoją najlepszą przyjaciółką.
- I to jest kolejny powód, przez który nie powinnam zasiadać na tronie. Nadal zachowuję się jak dziecko, ale moją mamę to nie obchodzi. Przecież najważniejsze jest to bym władała sprawiedliwie i nie wystawiała nosa poza las.
Otworzyła oczy i przekręciła się wygodniej. Przepłynęła parę metrów dopływając do innego brzegu, przy którym rosły stokrotki.
- W ogóle to niesprawiedliwe. Mam szesnaście lat i wszyscy wszystkiego ode mnie wymagają. Jedni pomocy, inni ślubu, zaś jeszcze inni innych dziwnych rzeczy. Co to?
Ostatnie pytanie zadała po zauważeniu czegoś dziwnego stojącego dwa metry dalej, więc już dość mocno rozleniwiona dziewczyna nie chciała wstawać.
- Lampa.
Rozejrzała się wokół jeziorka. Stały w odległości metra, łącznie było ich koło trzydziestu. Ścieżka wyłożona z białych kamieni również była otoczona lampionami. Wszystkie zostały wykonane z czerwonego, wytrzymałego papieru i miały w środku małą świeczkę, by oświetlać teren.
- Dziwne, że wcześniej nie zauważyłam.
Powiedziała te słowa i poczuła silną chęć zapalenia ich.
- Niby, że jest jak dla mnie widoczne wszystko, ale... To też dobra okazja by poćwiczyć.
Spojrzała na lampę usilnie wbijając wzrok w knot. Nic się nie działo.
- Do jasnej cholery! I ja mam być najsilniejszą osobą na świecie? Przecież ja nic nie umiem! Jedyne co robię to zmieniam kształty! Nawet władać wodą, bądź ogniem nie potrafię.
Westchnęła zrezygnowana.
- A może to to? Robię wszystko na siłę, to nie jest tak, że chcę, przyjmuję to jako muszę. W dodatku patrze tak, że prędzej bym się zapadła pod ziemię niż coś zrobiła- powiedziała.
Zamknęła oczy i oparła głowę o brzeg.
- Nudzi mi się- powiedziała pół godziny później- chciałabym widzieć- dodała.
Dar widzenia był tym czymś na czym jej zależało najbardziej. Dar widzenia pozwalał dostrzec to co dla innych niewidoczne. I tylko ona mogłaby używać tego daru. Zamknęła oczy i zaczęła rozmyślać. Usnęła kilka minut później. Obudziła się koło północy i poczęła rozmyślać od nowa. Kiedyś wraz z Alice- jej najlepszą przyjaciółką- znalazły informacje o darze widzenia. Był to dar skrzętnie zabezpieczony, więc nikt nie mógł go użyć. Dlaczego? Ponieważ mimo iż wszyscy chcieli móc widzieć tylko jedna osoba mogłaby go otworzyć. Ukryty był w najbardziej niedostępnym miejscu dla każdego- w sercu. I tylko osoba, która będzie miała serce oczyszczone - w pełni oswojone - może skorzystać z tego daru. Należałoby dodać, że ten dar jest przekazywany z pokolenia na pokolenie i tylko w rodzie najszlachetniejszych stworzeń. Bardzo łatwo poznać kto będzie korzystał z tego daru. W całej rodzinie rodzą się tylko mężczyźni, zaś raz na sto lat kobieta. I tylko szesnasta kobieta będzie w stanie korzystać z tego daru, i będzie najsilniejszym stworzeniem na świecie.
- Należałoby dodać, że nic nie umie!- krzyknęła dziewczyna i uderzyła ręką w powierzchnię wody, chlapiąc na trawę i kamienie.
Zamknęła oczy i zaczęła ponownie rozmyślać.
- To bez sensu- powiedziała.
Wstała i wyszła z wody kierując się do swojego pokoju zakładając po drodze ręcznik. Zamknęła okno i zasłonęła zasłonkę. Skierowała się do większej szafy.
- Ja nie mogę!- krzyknęła.
W szafie wisiały same suknie. Od długich wieczorowych po krótkie. Wiele kolorów i odcieni. Na dole buty na obcasach, zaś na górze różne ozdoby takie jak naszyjniki, bądź kolczyki. Obok wszystkich pięknych kreacji wisiała koszula nocna z delikatnego, krwistoczerwonego materiału. Aria zdjęła ręcznik i wytarła się. Wyjęła długą do kostek suknie i założyła ją.
- Która godzina?- spytała samą siebie.- Pierwsza dwadzieścia cztery.
Po wypowiedzeniu tego zdania rzuciła się na mięką pościel, zasypiając od razu.
No i jestem, tym razem udało mi się aż tak bardzo nie spóźnić jak ostatnim razem :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, ze piszesz coraz lepiej. Zdania są bogatsze i bardzie rozbudowane, przez co czyta się naprawdę przyjemnie.
Podobał mi sie opis ich wędrówki do Ri... no nie pamiętam dokładnie, chodzi mi o to miejsce na Ri... oj nie znajdę teraz tego w tekście. W każdym razie ciekawie opisałaś to co ich otaczało, te cieśniny, łąki pagórki i szczeliny, ale jakby nie patrzeć w dialogach i tak jesteś mistrzynią. Są takie naturalne i rzeczywiste, jakby faktycznie bohaterowie ze sobą rozmawiali.
Moment kiedy usłyszeli śpiew elfów, i to jak Aria się chowała pod obszernym kapturem by jej nie rozpoznali bardzo podziałała na moja wyobraźnię.
Super rozdział, bardzo lubię tu zaglądać, szkoda tylko, że rozdziały pojawiają się tak rzadko :(
PS Na moim blogu oprócz nowego rozdziału, jest jeszcze niespodzianka specjalnie dla ciebie :)
Pozdrawiam i wybacz, ze ta nazwa wypadła mi z głowy :)
Tak długo czekałam na ten rozdział. I wypatrywałam, czy aby się nie pojawiła kolejna notka. Ale nic. Aż do dziś :) Gdy tylko zobaczyłam "Rozdział 5", aż krzyknęłam z radości i po trochę z zaskoczenia. Aż brat się spytał czy ze mną wszystko okey :D A wracając do rozdziału: czyta się bardzo szybko. Wydaje Ci się że to dopiero początek a tu nagle koniec. Szczególnie podobał mi się wątek o tym co Bilbo "miał w głowie" jak patrzył na Arię :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Szczerze powiedziawszy nigdy nie przepadałam za władcą pierścieni, więc nie powinnam się wypowiadać odnośnie fabuły. Co do reszty...
OdpowiedzUsuńPiszesz naprawdę ciekawe i wciągające opisy. Naprawdę zazdroszczę, ja zawsze miałam z tym problem - dlatego piszę w formie, która w większości to eliminuje. Wygląd też bardzo ładny, chociaż to rozciągnięcie nagłówka trochę moim zdaniem... dziwnie wygląda.
Pozdro.
http://dziennikidestiny.blogspot.com/
Wow ;o
OdpowiedzUsuńNie myślisz czasem o napisaniu książki? Zawsze ciężej się czyta mi na ekranie laptopa, ale tym razem zjechałam na dół i przeczytałam wszystkie Twoje posty. Genialne! A mówi to człowiek, który nie przepada za fantasy :>
Zapraszam do mnie: http://idezrobicbudyn.blogspot.com/
Może zainteresuje Cię życie "od kuchni" mojego zespołu :>
Obserwuję :>
Usuń